Tak, tak, wiem że do Bożego Narodzenia jeszcze kawałek, ale przecież istnieje tyle przepisów, na tyle rewelacyjnych świątecznych przysmaków, które przygotować trzeba dużo wcześniej, że postanowiłam podzielić się jednym z moich ulubionych, bardzo efektownych, pachnących, no i uwielbionych przez moją rodzinę (szczególnie Mamę, która już teraz, przy fazie produkcji nadzienia nie może się doczekać efektu końcowego) już teraz, może ktoś się skusi i zacznie przygotowania tego cuda?
Przepis pochodzi od jednej z moich ulubionych z najulubieńszych - Nigelli, tym razem 'Świątecznie'. Nieco go zmieniłam, ponieważ rodzynkom mówię zdecydowane - NIE, jest to wersja truskavkowa, czyli żurawinowa. Czyli bez rodzynek. :)
Na sam początek rzecz ważna: nadzienie do koszyczków zrobiłam już teraz, pod koniec października (dokładnie rzecz biorąc: przedwczoraj). Powód jest prosty - nadzienie przyrządzam ze świeżej, a nie mrożonej żurawiny, na którą to mogę liczyć tylko teraz. Nadzienie można przechowywać w lodówce do 10 dni, natomiast mrożone do 3 miesięcy, już po raz wtóry korzystam z opcji mrożenia.
Czego potrzebujemy?
Nadzienie mincemeat (na ok.40 ciasteczek):
300g świeżej lub mrożonej żurawiny
60ml czerwonego porto
75g cukru trzcinowego
30g suszonej żurawiny (przy czym - oryginalny przepis mówi o tym, że dodać trzeba jeszcze 150g rodzynek, które ja tutaj zastępuję suszoną żurawiną, więc w sumie w mojej wersji to 180g pysznej, suszonej żurawiny:) )
sok i otarta skórka z klementynki (tutaj znowu nastąpiła zmiana - wymieniłam klementynkę na małą pomarańczę)
łyżeczka cynamonu
łyżeczka imbiru
pół łyżeczki mielonych goździków
2 łyżki miodu
25ml rumu
kilka kropel ekstraktu migdałowego
łyżeczka ekstraktu waniliowego
Sposób przygotowania mincemeat:
1. Porto podgrzać na małym gazie, po czym dodać do niego cukier, po którego rozpuszczeniu dosypać świeżą żurawinę.
2. Kiedy żurawina się rozpadnie i w garnuszku powstanie nam gładka masa, należy dodać do niej po kolei: sok i skórkę otartą z klementynki (lub pomarańczy), cynamon, imbir, goździki oraz na koniec suszoną żurawinę (w przepisie jest mowa o tym, żeby wrzucać ją w całości, mnie jednak podkusiło w tym roku żeby ją posiekać drobno, i w takiej postaci została dodana do reszty składników)
3. Kiedy nadzienie wchłonie płyn, garnuszek zdjąć z ognia, a następnie dodać do otrzymanej masy miód, ekstrakty waniliowy i migdałowy oraz rum. Pozostawić do wystygnięcia, a następnie - jak wyżej już wspomniałam - przetrzymywać w lodówce do 10 dni, bądź zamrażalniku do 3 miesięcy.
Kiedy już po 10 dniach albo 3 miesiącach, nadejdzie chwila, w której należy dokończyć dzieła, wykonujemy takie oto ciasto:
240g mąki pszennej
60g zimnego masła
60g margaryny
szczypta soli
sok z jednej pomarańczy (ja również dodałam otartą z niej skórkę)
1. Mąkę łączymy z masłem i margaryną (oczywiście świetnie nadaje się do tego popularna już siekaczka), następnie odstawiamy do lodówki.
2. Do lodówki odstawiamy również sok pomarańczowy zmieszany z małą ilością soli, aby się schłodził. Zarówno dla ciasta jak i dla soku, taki pobyt w lodówce ustalamy na jakąś godzinę.
3. Następnie wyjmujemy składniki z lodówki, mieszamy, i wkładamy do lodówki jeszcze na 20 minut.
4. Po wyjęciu z lodówki, wykrawamy z ciasta okręgi, którymi wykładamy formę do mini babeczek, nakładamy łyżeczkę nadzienia do każdego z wgłębień, po czym jeszcze zakrywamy gwiazdką wykrojoną z ciasta. Tak przygotowane 'koszyczki' pieczemy w temperaturze 200 stopni ok. 10-15 minut, aż zrobią się rumiane. Po wyjęciu czekamy aż wystygną, potem można posypać je cukrem pudrem.
Nie ukrywam, że jest to dość pracochłonny przepis, natomiast efekt jest zdecydowanie wart wysiłku. Do dzieła!
(Tak wyglądały mincepies w tamtym roku, na zdjęciu w towarzystwie innych świątecznych wypieków)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz